Strona główna
Człowiek w poszukiwaniu miejsca

ja, czyli kto? teraz biblioteka dream2plan wszystkie wpisy

atom | rss

Dhamma

17 Apr 2018 | tags: trip,

Służba Dhammie:

W grudniu ubiegłego roku wybrałem się, aby spróbować medytacji techniką Vipassany w ośrodku Dhamma Pallava w Dziadowicach. Myślę, że zbieg kilku przypadkowych okoliczności oraz dróg pewnych inspirujących osobistości (m. in. mój brat), które przecięły się z moją własną, skłoniły mnie do podjęcia próby.

Pojechałem tam właśnie z takim nastawieniem, wypróbowania siebie. Chodziło o iście surowe warunki bytowe, dla przeciętnego człowieka. Brak telefonu, telewizji, muzyki, możliwości ekspresji, kontaktu z innymi ludźmi, słowem wszelkich rozpraszających bodźców zewnętrznych. Konieczność przebywania z samym sobą, ze swoimi myślami, przez 9 dni. To brzmiało jak wyzwanie, ale również pewnego rodzaju odpoczynek. Okazało się ciężką pracą i jedną z trudniejszych ścieżek, których przejście podjąłem się w życiu. Po wszystkim, wymiędlony i przeżuty wielokrotnie przez siebie samego, nadtrawiony wręcz, słaby i zmęczony, czułem się bardziej świadomy. Sama technika medytacyjna dała mi możliwość spojrzenia z innej strony na rzeczywistość, jednak ważniejsza dla mnie była obserwacja wnętrza własnej głowy.

Każdy znajdzie coś innego podczas tego kursu, w każdym razie ja zauważyłem namacalny efekt, o który możecie zapytać mnie osobiście, gdyż trudno o nim pisać. Polecam każdemu, kto potrafi zachować zdroworozsądkowe podejście i rozumne spojrzenie.

Powodowany wdzięcznością i nienasyconą pychą, która woła o lekcję pokory, postanowiłem zostać wolontariuszem i służyć ludziom, którzy medytują. Po prostu gotowałem, sprzątałem i byłem anonimowym wsparciem dla wszystkich, którzy przechodzili tę samą ścieżkę, co ja. Atmosfera, którą czuć było cynamonem i smażoną cebulką, koiła wszelkie trudy pracy. Ludzie, pomimo swoich zgryzot i wysiłku, pałali dobrym nastawieniem do drugiego, pozbawionym groźby, strachu i niechęci. To był dobry początek mojej podróży.

Serving for the Dhamma:

In the end of a previous year I decided to take up an attempt and go for 10-days Vippasana course of meditation. There were some random facts and people thanks to whom I’ve heard about this technique and wanted to try it.

It was a kind of challenge for me, cause I couldn’t imagine myself living 9 days without any nowadays stimulants. Without a tv, mobile phone, book, music, alcohol, tobacco and any forms of expression like writing, painting, dancing… Seems like monastery for monks. For me, a man who had never stayed with himself longer than a short walk, it was something unbelievable. I started it with a mindset like it was a challenge and kind of a short break from the world. It appeared to be the one of the hardest paths which I went trough in my life. 9 days is 216 hours, each hour spent with my thoughts seemed longer and longer.

I think the technique alone is very interesting and opening some other perspective of the body. The basic is first to observe one’s breath while sitting with closed eyes to sharp the ability of focusness. The second step is to observe sensations in the body, part by part, from head to feet. It’s very simple theoretically. In practical way I found it pretty rough. The main problem for me was to focus, cause of wide stream of thoughts going through my head. It was also interesting to observe what are those thoughts, as I had never done it before for such a long time. I always had some stimulation from the exterior like music, book, movie or chat with friends. All in all I really appreciate the technique and I still practise it, but for me the strongest experience was witnessing the stuff in my head. I can notice couple changes in my attitude in casual life which made it better but I also found that one which is very big one and significant. I am not able to write about it, though. If you are curious you can ask me in person what I mean. For sure I can recommend the course for everybody with a healthy, reasonable attitude.

Cause of gratitude and my swollen haughtiness, which really required the lesson of humbleness, I went to serve for the Dhamma. What I did during this six days? I was cooking, cleaning, helping the people who was meditating like me couple months ago. The atmosphere of this place was full of soothing smell of cinnamon, fried onions and fresh oranges. The people in spite of hard work and their own little and big problems, were kind and nice, without any fear, threat and aversion for each other. It was great beginning of my trip.